Chwile, kiedy mamy urlop, wakacje, wolny czas, dobrą pogodę, to są piękne chwile.
Piękne, bo dobrze się czujemy, jesteśmy uważniejsi, widzimy jakby więcej, czyściej, prościej. Zauważamy wspaniałą urodę tego świata. Ja tak mam, nie tylko latem, ale to poniekąd mój nawyk, piękno mnie przyciąga, uspokaja, hipnotyzuje. Tej wiosny wciągnęło mnie jeszcze bardziej, gdyż malowanie pejzaży mnie po prostu pochłonęło. Przeszło na lato. Owszem, zaczęłam też inny cykl, tajemniczy, czasochłonny, pracochłonny, ale tak, pejzaże dominują. Szukam w nich nie tylko urody, światła, ale też i spokoju. Fakt, że są poniekąd ćwiczeniem, technicznym, ale też duchowym. Szukam sedna, esencji. Zbieram te obserwacje, a być może one zbierają się same, odkładają, zapadają, a potem, w jakimś duchowo – alchemicznym procesie stają się abstrakcjami.
Tymczasem są sobą, chwilami, nastrojami. Ulotnymi, niestety, ale takimi, które chętnie byśmy zatrzymali, by się nimi cieszyć, przywoływać w gorszych chwilach, przy nich odpoczywać. By były kluczem, do drzwi marzeń. Takimi chciałabym by były i dla Was.